środa, 23 października 2013

Opowiadanie

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Bolała mnie głowa, a gdy dotknełam jej dłonią poczułam coś mokrego. Dotknełam językiem umazanych palców - metaliczny, gorzki smak, którego nienawidziłam. Krew. Powoli wstałam. Poczułam pieczenie w łokciu i kolanie. Wszystko mnie bolało. Okej, Annie, przypomnij sobie co się stało...Pamiętam, że jechałam z moimi przyjaciółmi nad jezioro. Później, w nocy była burza. A potem..

Kevin: Długo jeszcze? Muszę do kibla!
Mark:Znowu? Ty to masz problemy.

Ja, Alice i Kate siedzimy na tylnych siedzeniach samochodu. Alice czyta książke. Opuszczam szybę i czuję przyjemny powiew. To chyba moje najgorętsze lato w życiu.

Kate:A ja się zgadzam z Kevinem. Kiedy będziemy, głodna jestem?

Mark wzdycha, a Kevin w ostatniej chwili powstrzymuje się od chamskiego komentarza.

Można powiedzieć, że Kate nie ma ciała modelki i jest, jakby to ująć, pulchna (?). W każdym razie ja ją lubie. Mimo, że jest trochę "nieogarnięta", ma też wiele pozytywnych cech. To kuzynka Alice. Niestety, inni zdają się ją tolerować na siłe.

Jedziemy tak jeszcze długo. Powoli zaczynam podejrzewać, że się zgubiliśmy.

Ja:Mark, czy ty na pewno umiesz obsługiwać tego GPSa?
M:Mhm pewnie.
Ja:Moze ci pomóc?
M:Nie.

Opadam spowrotem na swoje siedzenie. Nie mam siły z nim dyskutować, szczególnie że Mark jest uparty jak osioł. Wyciągam swoje słuchawki i mp3, i próbuje zasnąć jak reszta.

                                                                     ***

Budzi mnie kłótnia Alice i Marka. Jest już noc, 2:13. Jestem okropnie zmęczona i mam ochotę się na nich wydrzeć, ale w ostateczności tego nie robię.

Alice:Przyznaj, do cholery, że zgubiłeś drogę!
M:Odwal się ode mnie! Wiem chyba co robie!
A:Tak, właśnie widzę! Zatrzymujemy się teraz ja prowadzę!
M:No chyba nie. Idź spać jak reszta.

W tym momencie Alice wybucha. Jedną z jej wad jest to, że bardzo łatwo ją wkurzyć.

A:Ja przynajmniej bym coś zadziałała. No i mam prawo jazdy dłużej niż ty.
M:A ile mandatów? Jest w ogóle taka liczba?
A:Musisz się zawsze zachowywać jak gówniany bachor?
M:A ty jak wredna lafirynda?!

Dalej już nie słucham. Od kiedy zaczeli się spotykać, więcej na siebie krzyczą niż rozmawiają. Alice nie wytrzymuje i przechodzi na przód, uderzając przypadkowo łokciem śpiącego Kevina. Zaczyna wyrywać Markowi kierownice.

M:Ja nie mogę, co ty wyprawiasz?! Porąbało cię, czy co?! Puszczaj!

Zaczynają sobie nawzajem wyrywać kierownice, przez co auto zaczyna skręcać we wszystkie strony, budząc Kate.

Nadal jestem nieprzytomna, ale ożywiam się, gdy coś zauważam.

Drzewo.
Przerwócone drzewo.
Na drodze.
Przed nami.

J:Zatrzymajcie się!

W ostatniej chwili Mark spogląda przed siebie, wyrywa kierownice zdezorientowanej Alice i robi ostry zakręt w głąb lasu. Jednak nie hamuje.

Kevin, zrozumiawszy co się dzieje, wpada w panike.

K:Co jest?! Nie jedź dalej!

Ale Mark nie słucha. Ma kamienny wyraz twarzy i jedzie spokojnie, jak gdyby nigdy nic.

A:Mark! Hamuj! - szarpie jego ramię, ale na próżno - MARK!

Panuje kompletny chaos. Każdy przekrzykuje innych, tym razem Alice i Kevin próbują wyrwać mu kierownice. Bez powodzenia.

Wkońcu wjeżdżamy w ciemną część lasu, gdzie kompletnie nic nie widać, a światła niewiem czemu, są zgaszone. Nagle czuję jak przyśpieszamy. Wszystko staje się jak w zwolnionym tępie. Krzyki są tylko tłem. Po chwili czuję, jakbyśmy latali.

Później spadamy.


Po omacku szukam wyjścia. Udaje mi się natrafić na porośnięte mchem drzwi. Zadaje sobie wiele trudu aby je otworzyć ale się udaje. Czuję, jakbym wzieła tabletki nasenne. Wszystko w okół mnie wiruje, ale daję radę. Wychodzę na korytarz i idę na jego koniec, gdzie są drugie drzwi, a z nich wydobywa się światło.
Właśnie tego potrzebuję - światła.

Idę w jego kierunku, jednak nogi odmawiają posłuszeństwa. Muszę się oprzeć ściany, aby nie upaść. Przystaję,  robie kilka głębokich wdechów i ruszam dalej. Delikatnie uchylam drzwi i zaglądam do środka. W rogu pomieszczenia stoi krzesełko ze świecą, a obok jakieś pudełko.
Wchodzę na palcach do środka i podnoszę "pudełko", które okazuje się być dyktafonem. Naciskam pierwszy lepszy przycisk. Właśnie włączyłam jakieś nagranie.

-Boże, Kevin, gdzie jesteśmy?
- Skąd mam wiedzieć? Gdzie jest reszta?
-Niewiem. Co się w ogóle stało?

To głos Kevina i Alice. Na rękach pojawia mi się gęsia skórka. Słucham dalej:

-Nie pamiętam. I co to w ogóle za miejsce? Zdaje się że to nie domek nad jeziorem moich starych...

Cisza.

-Ej, Alice co masz taką mine? Błagam, zaraz znajdziemy resztę i się z tąd uwolnimy. Okej?

Cisza.

-Alice..? Wszystko dobrze?

Cisza. A po chwili jąkanie.

-K-Kevin...zza t-tobą.

-O co ci chodzi?

Kolejna chwila ciszy. Czuję, że boję się teraz równie bardzo jak Alice.

Nagle słychać krzyk Kevina. I chyba noża? Przez moja głowę przebiegają tysiące okropnych scenariuszy.

- Zostaw mnie..Proszę, zostaw mnie..

Ledwo słychać jak Alice szepcze. Chwilę potem słyszę również jej krzyk, przez co pojawiają mi się łzy w oczach.

Kolana się podemną uginają. Niewiedzieć czemu jeszcze nie wyłączyłam nagrania.

Dyszenie.

- Zabić ich.

Serce prawie mi staje. Głos, który powiedział te dwa słowa jest cichy i straszny.

Nagranie się wyłącza. Przez chwilę panikuję i strach ogarnia całe moje ciało. Jednak szybko staję spowrotem na nogi, prostuję się i biorę do ręki świece.

To moi przyjaciele, myślę, i muszę ich znaleźć.



^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Cześć!
Tak wiem, ja sama nie mogę uwierzyć w to co właśnie wrzucam, ale jakoś  tak wyszło że ta beznadzieja się tu znalazła. Nieważne. To nie jest moja książka,którą piszę, tylko zwykła historyjka które czasem wymyślam jak mi się nudzi. Nie bądźcie zbyt surowi, proszę :). Mogę też spokojnie odetchnąć z ulgą, bo prezentacja się udała i chyba wszystkich się podobało (jeśli nie wiesz o co chodzi odsyłam do poprzedniego postu).

Dzięki za uwagę, kocham was..czy coś.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz